Kilka miesięcy temu świat obiegła informacja, że Netflix wyprodukuje serial na podstawie książki pt. „Syn” autorstwa Philippa Meyera. To skłoniło mnie do przeczytania tej obszernej powieści, bo wolę najpierw przeczytać zanim zobaczę, a już od jakiegoś czasu czekała na swoją kolej w biblioteczce. „Syn” jest książką wielką i nie mówię tu tylko o ilości stron, choć oczywiście swoje waży. Mam na myśli przede wszystkim jej rozmach – historię sięgającą początków i rozwoju amerykańskiego Zachodu.
„Syn” Wielopokoleniowa saga o losach dumnej i niezłomnej teksańskiej rodziny McCulloughów – od czasów XIX-wiecznych najazdów Komanczów do XX-wiecznego boomu naftowego – dla której najważniejszą wartością jest ziemia i honor opowiadana przez: Eli’a, Peter’a i Jeanne. Każde z nich przedstawia losy swoje i swojej rodziny, a przy okazji zdradza historie, które towarzyszą czasom, w których żyli. Tak więc w historii Eli’a znajdują się Indianie, głównie Komancze, z którymi się wychował, żył i z którymi zabijał. W opowieści Pete’a znajdziemy przede wszystkim krwawą historię losów Meksykan, przejmowanie ich ziem przez „białych”, mordowanie ich rodzin, z kolei u Jeanne odnajdziemy historię pierwszych pól naftowych i wydobywania ropy oraz bogacenia się na wydobyciu minerałów w Teksasie.
To co uderza najbardziej podczas czytania tej powieści to jej surowość, szczegółowe opisy zdarzeń działające na wyobraźnię czytelnika. Nie ma tu mowy o laurce. To opowieść ukazująca prawdę o historii Teksasu, a także o ludziach – czasem pazernych i chcących się wzbogacić kosztem innych, a czasem honorowych, wyznających szlachetne wartości, a także o zmianach, które zachodzą z pokolenia na pokolenia. To okrutna historia o tym, że losy Ameryki nie były różowe i wiążą się z wieloma śmierciami niewinnych osób, które powinny znaleźć swoje miejsce na kartach historii, która zbyt szybko o nich zapomniała.
Philip Meyer dzieli narrację poprzez trzech bohaterów, ale wszystko utrzymane jest w jednym mianowniku, dzięki czemu czytelnik jest cały czas wewnątrz historii i nie gubi się w niej i nie plącze. Książkę mogę podsumować jednym stwierdzeniem: jest to doskonała powieść.