Czasem debiuty potrafią mile zaskoczyć, poprzez zupełnie nową, świeżą perspektywę, dzięki której obserwują i opisują świat na nowo. Takie uczucie towarzyszyło mi w trakcie czytania książki pt. „Kalesony Sokratesa” autorstwa Jakuba Łaszkiewicza.
Zacznę od tego, że autor jest uczniem gimnazjum, szesnastolatkiem, który wydając książkę wyszedł ze swojej strefy komfortu, zrealizował swoje marzenie i sprawił, że nabrałam wiary w dzisiejszą młodzież gimnazjalną pokazując, że jest dla niej nadzieja 😉
Kalesony Sokratesa to książka skierowana dla młodzieży ale nie tylko, bo chociaż młodzieżą już od dawna nie jestem to czytając tę książkę miło spędziłam czas przypominając sobie czas kiedy sama miałam szesnaście lat i podobnie jak bohaterowie książki byłam członkiem zespołu rockowego. W „Kalesonach Sokratesa” każdy ma szansę odnaleźć cząstkę siebie i za tę możliwość powrotu do przeszłości serdecznie autorowi dziękuję.
To historia dwóch szesnastoletnich chłopaków: Maćka i Patryka. Pierwszy dopiero przeprowadził się do nowego miasta, zaczyna naukę w nowej szkole i próbuje nawiązać nowe znajomości. Drugi gra na gitarze basowej w zespole rockowym i jest po uszy zakochany w pewnej dziewczynie, do której boi się zagadać. Ich losy przeplatają się w książce, żeby na końcu połączyć je w jedną historię.
W książce nie znajdziecie rozległych opisów miejsc, flory i fauny. Kuba nie jest Elizą Orzeszkową i bardzo dobrze. W swojej opowieści skupił się na człowieku, emocjach i relacjach. Jest tu wszystko to, co interesuje szesnastoletnią młodzież: muzyka, przyjaciele, szkoła, pierwsza miłość, seks, a także problemy z rodzicami, alkoholem czy narkotykami. Zgrabnie napisana książka, która ma charakter blogowego pamiętnika, dzięki czemu niezwykle łatwo i przyjemnie są ją przyswaja.
Książkę polecam zarówno młodzieży, do której jest adresowana, ale także rodzicom, którym może ona pomóc w zrozumieniu problemów współczesnej młodzieży, ich potrzeb i obaw.
Książkę znajdziecie w dobrych księgarniach: